Już od kilku dni, jakoś nie mogę się zebrać, by tu cokolwiek napisać. Dziś przyszedł ten czas. Mam strasznie rozwalony humor. Oczy mnie tak bolą, że zaraz chyba pójdę się położyć. Pierwsza lekcja okej. Niemiecki. Babka mnie pytała. No ale mam -5. Poszłam po schodach do góry na biologię. Płacz, smutek, żal no nie wiem jak to opisać. Spadło to na nas wszystkich tak niespodziewanie, do tej pory nie mogę tego ogarnąć. Chodzi, o to, że po prostu jednej osoby już z nami nie ma. I nie da się tu nic więcej opisać. Jak widziałam, jak co druga dziewczyna z mojej klasy płacze, wiedziałam, że stało się coś strasznego. Pełno namokniętych chusteczek i zmarnowanego tuszu. Wszyscy się przytulali, płakali, ej nie zapomnę. W sobotę pogrzeb. Nie wiem jak sobie na nim poradzę, no ale nie mam siły jakoś płakać. Zresztą nawet nie chcę. Najgorsza była biologia. Albo jak ksiądz do nas przyszedł i sam nie wiedział co powiedzieć. Straszne. Potem wf, robiliśmy taki pożegnalny plakat <jeżeli można to tak nazwać>. Dobra nie chcę mi się o tym gadać. Po prostu nie mam siły, myślałam, że przyjdę i napisze jakiś wpis ze wczoraj, to jak wczoraj było fajnie na wycieczce itp. No ale jednak z tego nici.
Zawsze będziemy o tobie pamiętać. :(
Ciekawa notka ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :
http://streetfashionforeveryday.blogspot.com/
Oraz do polubienia mojego profilu, na facebooku:
http://www.facebook.com/pages/Uliczna-Moda-Na-Co-Dzie%C5%84/210271709073998