Jakoś pomimo weekendu wstałam wcześniej. Zamierzałam się wyspać, no ale chyba nie dam rady. O 12 jest pogrzeb, trzeba się ogarnąć i zabrać kilka paczek chusteczek. Wgl strasznie zimno, już mnie katar wziął i gardło boli. A to jak znam życie tylko początek. Zaraz wezmę sobie może jakieś tabletki czy coś. O 11.30 wychodzę. Musze jeszcze iść od mamy po białe róże. No i żeby nie było to oczywiście nie mam się kompletnie w co ubrać. Przydałaby się marynarka, a akurat ostatnio jak już miałam w kasie to szybko zrezygnowałam, bo właściwie nie byłam przekonana. Nie no głowa mnie trochę boli. Przydałoby się też coś zjeść. Oby zaraz wyszło słońce, bo nie wytrzymam. Opuściłam się trochę z opowiadaniem. Muszę to nadrobić. Potrzebuję jakiegoś natchnienia. Jak na razie tylko 115 stron. Ej nie no nie mam już co pisać. Może potem jeszcze napiszę. Pa. ♥
"Tylko nie krzycz, bo to nie miejsce na krzyk."
dzięki.
OdpowiedzUsuń